piątek, 26 marca 2010

Chodzę ulicami. Rozglądam się dookoła swego ciała. Słucham. Słucham i milczę. Myślę.
Przechodzę obok swoich rówieśników i nasłuchuje się słownictwa godnego przydeptania. Czy z każdym nowym rokiem będzie coraz gorzej? Czy oświata w szkołach za kilka lat będzie na poziomie dzieci z zerówek i tak pozostanie? Miejmy zadzieję, że nie. Dużą nadzieję.
Chciałabym życzyć sobie na owy rok, aby kilka elementów zaczęło się stawać dla mnie normalnością. Bym niektórym nadała przydomek kuriozalny.

Jednak najbardziej życzyłabym sobie zdania umyślnie matury, na całkiem dobrym poziomie, kącika w Gdańsku i życia pełnego wściekłej adrenaliny. Na każdym kroku wyłaniającej się w moim ciele. Szybkim ruchom, unikom, podziałem ciała i duszy. Skokiem w trawie.




"Zniknę" 23-01-10


I
Przemijasz jak dźwieki z pianina.
Przemijasz telepiąc się w grobie.
Przemijasz gdy o Tobie nie myślę.
Mój drogi Ojczę.
II

Wracasz.
Gdy wracać nie powienieneś.
Nie wracasz.
Gdy wracać powienieneś.
Gdy musisz być, Ciebie nie ma.
III
Najniższe dźwięki z pianina odbijają się o białe ściany.
Najwyższe uciekają dziurami przez okna
I drzwi.
Muzyka ucicha.....
Wraz z nią ucichają martwe myśli Twe.
I oddech Twój zanika.
Ojcze mój.
IV
To tobie dzisiaj wykopię dół.
Gdy szukać mnie będziesz.
Ja kopać, kopać sobie będę dół.
Zniknę jak flanel z moich szaf.
Zniknę jak ptak do ciepłych lat.
Zniknę jak Ty, jak oni.
Piachem i prochem wysypię swój dół.
I Twój.

Zniknę.

1 komentarz:

Archiwum bloga