wtorek, 19 stycznia 2010

Myślę, że dziś mogę podsumować jedną sprawę z mojego życia. Przez długi okres nękałam się z świadomością, że będzie lepiej nawet po czyjeś śmierci, a właściwie śmierci bliskiej osoby, z którą miało się mieszane kontakty, nie za ciekawe. Jakkolwiek to ująć. Wcale nie jest lepiej niż było. Nie mogę przyzwyczaić się do monotonnej ciszy w domu.Brakuje mi głupich, a zarazem śmiesznych odzywek. Czasem niemiłych komentarzy, które sprawiały, że się chciałam schować najdalej od świata. Śmiało mogę napisać, że zżyłam się z Tobą jak z poduszką, którą ocieram usta, powieki, policzki niepohamowanymi ruchami podczas snu. I trudno, naprawdę trudno przyjąć mi do świadomości, że osoby, która była obok mnie przez całej 17 lat i 8 miesięcy już nie ma. Dobijające jest gdy wpadam jak oszołomiona do pokoju coś Ci pokazać i nagle uświadamiam sobie, że Ciebie naprawdę nie ma. Przeraża mnie to strasznie. Czasem boję się spać w Twoim łóżku. Nie rozumiem nic, nie dociera do mnie nic z rzeczywistego świata. Boję się cholernie tej rzeczywistości. Bowiem nie rozumiem dlaczego ostatnio dzieją się takie okropne rzeczy? Totalnie tego nie pojmuję. Nawet nie staram się tego doszukać gdziekolwiek. Chciałabym żeby minęło trochę czasu, albo bym po prostu cofnęła się do roku 2008. Sama nie wiem czy dążę do "czegoś" podświadomie, może jednak świadomie?

Nie potrafię się z Tobą nadludzko pożegnać, to chore.

sobota, 2 stycznia 2010

przebaczmy sobie każdą noc

Nieodzownym składnikiem mojego życia są doprawdy ludzie zapełniający go. Fakt faktem, nie zawsze doskonale komunikuje mi się z nimi, to bez wszelkiej egzystencjalności człowieka nie dałabym rady stanąć na nogi wypełnione mięsem, naczyniami krwionośnymi, limfatycznymi, mięśniami. Nie umiałabym dziękować, przepraszać, myśleć jak człowiek stworzony do tego. Nie umiałabym popełniać błędów i uczyć się ich niedoskonałości. Czasami złoszczę się na cały świat, na wielu ludzi mi bliskich, pewno każdy ma chwile zawahania gdy jeden z ciężarków zaczyna toczyć kroczki po swoim miejscu, kiedy ja zniżam się do ziemi i próbuję podnieść. To właśnie moment, kiedy potrzebuję pomocy od ludzi nade bliskich, jak tych, z którymi nie miałam w życiu nic wspólnego, to ci wystawiają dłonie gdy toniesz jak statek przepełniony ludźmi przepełnionymi strachem przed śmiercią. Przed sposobem opuszczenia życia. Bywają momenty kiedy potrzebuję czegoś, ale nie potrafię tego wyrazić. Uważam, że w tej kwestii sama muszę udowodnić (sobie), że jestem w stanie tego dokonać choćby zawieszaniem psów nad sobą. Fantastycznie móc zwrócić się do przyjaciół, rodziny, nie zawsze idealnej, choć nie wiem jak to klasyfikować. Być może ja doszukuje się czegoś więcej. Dziękuję za każdy spędzony dzień ze mną. Mam świadomość że bywały niekiedy na tyle trudne chwile, że można było mnie odstawić w kąt. Kto nie ma złych dni? J

Dziękuję najbliższym za fantastycznie spędzony sylwester w życiu. Nie było chwili kiedy się nie śmiałam, pomimo tak startej rozterki w mojej głowie. Bye the way; mam nadzieję, że każdy sylwester będzie taki ja ten. Zamiast zabawy z alkoholem i innymi dzikimi substancjami, zrobiłyśmy spontaniczne zdjęcia, ale ta sprawa zdaje mi się być równie zabawna. Inna zabawa.

Pozdrawiam serdecznie Bukę.

:)

Archiwum bloga